A ja robię swoje … Może to kruchy paradoks, że w czasie wojny trenujemy kroki Wygrana-Wygrana i jednocześnie jest to to, w co mocno wierzę. Komunikacja, która transformuje jest pełna odkryć, też tych, że spotykamy ludzi o skrajnie różnych wartościach. Wartościach, które trudno nie oceniać a jeszcze trudniej zaakceptować. Z drugiej strony całe życie uczę siebie i innych, że ludzie maja prawo myśleć i mieć inaczej nawet jeśli to dwa skrajne bieguny. Wzmacniam się szukając siły i sposobów jak żyć, kiedy nie mówimy już tylko o tym, że ktoś lubi porządek a ktoś inny artystyczny nieład. Dziś tematy są znacznie cięższego kalibru. Każdego dnia mierzymy się z lękiem, niepewnością i przebłyskami wiosny. Hotele i restauracje, są pełne amerykańskich żołnierzy, obywateli Ukrainy i różnorodnych gości. Wszyscy starają się ,,normalnie” funkcjonować choć wyzwaniem jest odnaleźć się w tej definicji. Zespół stoi w najwyższej gotowość mierząc się z pełnym obłożeniem hoteli, restauracji a przecież dopiero był COVID. Jest mniej rąk do pracy ale tu na pewno wszystkie są w ciągłej gotowości do współpracy i najwyższej jakości. Jestem tu trzeci tydzień i serce mi rośnie, widząc poziom zaangażowania osób, które poznaje. Budowanie porozumienia i wzmacnianie zespołów to moja misja szczególnie w takim momencie.